

W moim dzieciństwie bardzo popularny był serial „Ally McBeal”, opowiadający historię młodej, amerykańskiej prawniczki. Ja już wtedy wiedziałam co będę robić, jak będę dorosła i z utęsknieniem czekałam na każdy kolejny odcinek. Pamiętam, jak zauroczona patrzyłam na obrazy eleganckich kobiet w seksownych, biznesowych garsonkach, przechadzających się po sali sądowej niczym po wybiegu. Oczyma wyobraźni widziałam tam również siebie. Jakież było moje rozczarowanie, gdy dowiedziałam się, że w polskim systemie obowiązuje przebranie w postaci togi. Ten okropny wór nie ma nic wspólnego z eleganckim i seksownym wyglądem. Niezależnie, co masz pod spodem, czy jesteś szczupły czy gruby, zawsze wyglądasz tak samo… No jednym zdaniem: nie lubię chodzić w todze.
Ale toga ma swoje zalety. Wiele skrywa. W zasadzie nie musisz się już tak starać jak na aplikacji, przywdziewasz ją na cokolwiek.
Kiedyś na moją rozprawę przyszła pani mecenas, której wygląd nieco mnie zaabsorbował. Niebieski żabot, ok, to już wiele wyjaśnia. A pod nim szerokie jak na „sezon na rurki” dżinsy (dziś byłyby bardzo modne) i buty trekkingowe, w zasadzie wyglądające jak buty do wycieczek górskich z popularnego sklepu sportowego. Pani mecenas miała urodę chłopczycy, zero makijażu, krótkie włosy. Z powodu worka (czyli togi), przez chwilę musiałam się skoncentrować, czy to na pewno kobieta (sic!). W zasadzie gdyby właśnie zeszła ze szlaku i przywdziała togę wchodząc do sądu, nie zdziwiłoby mnie to.
Obcięłam kobietę od góry do dołu i w jednej minucie wyrobiłam sobie o niej opinię. Byłam lekko oburzona jej strojem. Co jak co, pomyślałam, ale buty sportowe to już szczyt zaniedbania. Od razu oceniłam, że swój zawód traktuje nie do końca poważnie i że na rozprawie nie będzie zbyt trudnym przeciwnikiem. Jak się zapewne domyślasz, srogo się pomyliłam. Dziś już nie pamiętam co to była za sprawa i jaki miała rezultat, ale doskonale pamiętam, jak moja prawa brew unosiła się coraz wyżej, gdy słuchałam wypowiedzi pani mecenas. I to była brew uniesiona z podziwu i szacunku. Jeszcze na sali w myślach karciłam siebie za to, że pozwoliłam sobie na tak powierzchowną i płytką ocenę tej osoby. Mogłabym rzec nawet: przeciwnika. Pani mecenas przy tym co pamiętam, była też bardzo miłą i uprzejmą osobą.
Z tamtej lekcji wyciągnęłam jeden wniosek: nie oceniaj prawnika po butach.
I mam na myśli opinie, jakie tworzymy we własnej głowie nie tylko na temat innych prawników, ale również na swój temat. Ja przez wiele lat uważałam, że jako prawnik muszę ubierać się poważnie, nosić garsonki, bluzki z kołnierzykiem i skórzaną teczkę. Nie zawsze mi to dobrze wychodziło, jak patrzę na niektóre moje zdjęcia, to zwyczajnie sobie myślę: wyglądałam jak stara baba, zanim stałam się naprawdę dorosła.

Znam takich prawników, którzy w celach służbowych nie wyjdą z domu bez garnituru (patrz Druga Połowa Verba Legis) i takich, którzy do klienta przyjeżdżają na motocyklu w skórzanej kurtce. Każdy z nich jest świetnym specjalistą w swoim fachu i żadnemu nie można odmówić powodzenia. U klientów oczywiście😉 Pewnie zapytasz, a co na to klienci, jak to odbierają, czy traktują takich mecenasów poważnie? Widzisz, wszystko zależy od twojej misji, klientów do jakich chcesz dotrzeć, twojej kultury organizacyjnej. Klienci są różni, nadają na różnych falach, i nawet jeśli są właścicielami wielkich biznesów, nie zawsze dobrze rozmawia im się ze sztywniakiem, zapiętym w krawat pod czubek jabłka Adama. I zapewniam Ciebie, że nawet jeśli będziesz chodził „do pracy” w dżinsach i tenisówkach, możesz być przez swoich klientów traktowany poważnie. Wystarczy że dasz im wartość w postaci Twojej wiedzy i profesjonalizmu. Ważne, żebyś czuł się w swoim ubiorze tak jak w tym co robisz: elastycznie i wygodnie, tylko wtedy będziesz wiarygodny.
A jeśli chodzi o mnie? Od dawna nie chodzę w garsonkach. Najbardziej do mnie przemawia smart casual albo tzw. sportowa elegancja. Damski garnitur zakładam tylko na oficjalne spotkania biznesowe i zwykle jest cały w jakimś jasnym, pastelowym kolorze. Noszę bluzki z dużymi dekoltami, bo tak się czuję najlepiej. A na nogach? Różnie, tak samo często mam szpilki jak i tenisówki. A gdy spotykam się z klientami, zawsze ubieram się w UŚMIECH

Jestem mamą dla dwóch wspaniałych istot i właścicielką Kancelarii Radców Prawnych Verba Legis, którą, tak jak życie, dzielę od lat z cudownym człowiekiem.
Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko co dzieje się w życiu, dzieję się po COŚ. W biznesie relacje przedkładam nad inne wartości. Po godzinach trenuję dostrzeganie, że życie toczy się TERAZ.