
W ostatni weekend września odbyły się egzaminy wstępne na aplikację do zawodów prawniczych. Większość wyników została ogłoszona na początku tygodnia, a zatem już wiesz, czy jesteś w tych szczęśliwych pięćdziesięciu kilku procentach i możesz sobie zacząć układać życie jako potencjalny przyszły radca prawny lub adwokat.
Aplikacja to fantastyczny okres dla młodego prawnika. Sama bardzo dobrze wspominam ten czas i uczucia, jakie mi wtedy towarzyszyły. Byłam podekscytowana i dumna z siebie – to był przedsmak tego, co miało dziać się później. Wtedy już zaczynałam czuć się ważna, szacunek jakim obdarzali mnie sędziowie na salach rozpraw i inni pełnomocnicy delikatnie łechtał moje ego. Wiedziałam, że z tej drogi nie ma już odwrotu i że jedyne co mnie dzieli od uzyskania tytułu zawodowego, to upływ czasu i konieczność zdania kilkunastu egzaminów – nie licząc zawodowego. Do tego wszystkiego wciąż jeszcze nie do końca odpowiedzialność osobista pozwalała czuć się w miarę bezpiecznie.
Czy jednak dobrze wykorzystałam ten czas? To zależy. Miałam w życiu taki okres, że porównywałam się z innymi. Niektórzy z moich kolegów na aplikacji łapali kilka przysłowiowych srok za ogon jednocześnie – pracowali w więcej niż jednej kancelarii, obstawiali stójki (nie wiem, czy nadal się to tak nazywa – zastępstwa na rozprawach, dość intratne źródło dodatkowego dochodu dla aplikanta) i dodatkowo wykonywali bez wynagrodzenia pracę dla swojego patrona. Jednym słowem, do nauki zawodu podchodzili bardzo ambitnie, stawiając sobie za cel: nauczyć się jak najwięcej, nie ważne jakim kosztem. Obserwacja ich zachowań budziła przez pewien czas moją frustrację – ja ograniczałam się do jednej kancelarii, w której i tak pracowałam po 10-11 godzin dziennie, a codziennie ze względu na dużą różnorodność obsługiwanych spraw, dostawałam coraz to nowe wyzwania. Brakowało mi czasu na wytchnienie, a co dopiero na tak rozbudowaną działalność dodatkową.
Dziś nie żałuję, że nie wypruwałam sobie żył w tamtym czasie. Albo stałabym się ofiarą własnego wypalenia zawodowego, albo w ogóle zrezygnowała z pracy w zawodzie. Zbyt intensywna eksploatacja umysłu na tak wczesnym okresie ścieżki zawodowej zwyczajnie pozbawiłaby mnie późniejszej radości z tego co robię na własny rachunek.
A jednak coś zrobiłam – uniezależniłam się i już na drugim roku studiów założyłam własną działalność – działalność którą dwa lata później już całkiem odważnie nazwałam kancelarią. I nie, nie pracowałam na zasadach B2B. Zostałam takim jakby trochę freelancerem – owszem, byłam podwykonawcą dla kilku kancelarii, ale skupiałam się już wtedy na pozyskiwaniu własnych klientów i to na nich bazowałam. Zrobiłam zatem więcej, niż większość moich kolegów – zderzyłam się z realiami rynku o wiele wcześniej niż oni. Dlatego, kiedy moi koledzy po ślubowaniu radcowskim wpadali w panikę pt.: „i co teraz?”, ja siedziałam spokojnie i robiłam swoje.
Mogłam jednak zrobić więcej, ale nikt mi o tym wówczas nie powiedział.
Jeśli jesteś w tym gronie młodych prawników, którzy uważają, że prowadzenie własnej kancelarii to jedyna właściwa droga, to mogę ci doradzić: wykorzystaj czas aplikacji jak najlepiej dla siebie. Bo to jedyny tak spokojny czas dla ciebie. Wierz mi, później będzie o wiele gorzej i trudniej.
Co w takim razie możesz zrobić?

# 1 Rozbuduj swoje doświadczenie w CV
Nie namawiam cię absolutnie do łapania kilku etatów na raz albo jeszcze pracy charytatywnej na rzecz patrona, po to by się jak najwięcej nauczyć. Życie masz tylko jedno a twój czas i zasoby energii nie są z gumy. Ale to, co mogę ci doradzić, nie trzymaj się kurczowo przez cały okres aplikacji jednego miejsca pracy. Oczywiście musisz rozważyć wszystkie życiowe za i przeciw, ale jeśli tkwisz w jednym miejscu tylko dlatego, że jest wygodne, bezpieczne i dobrze płatne, to robisz sobie delikatnie mówiąc, krzywdę. Jeśli pracujesz w miejscu, w którym zlecane ci tematy są różnorodne, w dziedzinach, które cię pociągają, to załóżmy że jest ok. Pamiętaj jednak, że im więcej poznasz zachowań, kultur organizacyjnych różnych kancelarii, rodzajów spraw, sposobów obsługi klienta, profile klientów, tym lepiej otrzaskasz się z rzeczywistością, o której i tak ci nikt nie powie całej prawdy. Bo nawet jak powie, to i tak będzie tylko jego prawda, tylko z jego punktu widzenia. Daj sobie możliwość obserwacji, przyjrzenia się jak to wygląda w różnych kuchniach i pozwól sobie wyrobić własne zdanie, własną ocenę, jak ty byś chciał, żeby w przyszłości wyglądała twoja własna kancelaria. Jak siebie tam widzisz, co bierzesz z tej nauki dla siebie, a co odrzucasz. Nie nauczysz się tego, pracując 3-5 lat w jednym miejscu.
# 2 Idź w stronę specjalizacji
O specjalizacji pisałam ostatnio obszerne artykuły, więc nie będę tutaj zajmować się tym tematem. Ale mogę ci doradzić, że aplikacja jest dobrym okresem na to, abyś zaczął myśleć o swojej specjalizacji. I tu się kłania # 1 - im więcej kancelarii będzie mógł wpisać do swojego doświadczenia, tym większy będziesz miał pogląd na to, co może być twoją specjalizacją, a co nie. W tym artykule pisałam o tym, jak możesz zdefiniować swoją specjalizację:
Przeczytaj i zacznij obserwować siebie. Nie musisz jeszcze podejmować decyzji, ale im szybciej się określisz, tym szybciej będziesz mógł podejmować kolejne działania na aplikacji, które ułatwią ci życie po jej zakończeniu. Tak na marginesie – to, że dziś czujesz się specjalistą (bo np. pracujesz na tym temacie już od II roku studiów), w jakimś zakresie, nie oznacza, że jest on przypisany raz na zawsze i że nie będziesz mógł w przyszłości zmienić zdania.
# 3 Zacznij pracę nad swoją marką osobistą
Tak, to jest dokładnie ten moment, kiedy możesz robić małe kroki, które w przyszłości będą miały potężne skutki – zacznij pracować nad swoją marką osobistą. Co możesz robić? Zadbać o swoją widoczność, a dziś, wiadomość to widoczność w Internecie jest najważniejsza. Wybierz więc sobie medium, które Ci najbardziej odpowiada – blog albo kanał na YT i kilka kanałów promowania w sieciach społecznościowych – FB, LinkedIn, TikTok. Jak mówią eksperci, Instagram umiera. A w istocie właściwy kanał powinieneś dobrać do grupy docelowej wiekowej – na których mediach jest najwięcej twoich klientów docelowych.
To nie musi być od razu wielka praca. Jak sam już pewnie wiesz, to nawet nie jest kosztowne. Jest tylko trochę czasochłonne, ale warto poświęcić odrobinę czasu – raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, i podzielić się swoją wiedzą. Im wcześniej ludzie cię zauważą, tym masz większe szanse być o dwa kroki do przodu od swojej konkurencji, gdy skończysz już aplikację.
I taka mała rada – nie jesteś już studentem. Zrób więc sobie porządek na swoim profilu społecznościowym. Zostaw tam tylko te rzeczy, których nie będziesz się wstydził pokazać swojemu przyszłemu klientowi.
# 4 Pchaj się na spotkania z klientami
Jak już trzymasz się rady z # 1 to staraj się bywać na spotkaniach z klientami kancelarii. Nie mam na myśli tych spotkań przed salą sądową, kiedy szef rzuca cię na zastępstwo, a ty nie do końca wiesz o co chodzi i zgrywasz poważnego prawnika przed wystraszonym klientem.
Namawiam cię, abyś w miarę możliwości starał się uczestniczyć w tych spotkaniach z klientami, które odbywają się w kancelarii, najlepiej na pierwszym spotkaniu, lub, jeśli to jest stały klient, na spotkaniach cyklicznych. Oczywiście nie każdy twój szef wyjdzie z taką inicjatywą. Dlatego, jeśli do tej pory nie brałeś udziału w spotkaniach z klientami, zakomunikuj szefowi, że chciałbyś to robić. Jestem przekonana, że solidnie uzasadnisz swój wniosek. I jestem także przekonana, że większość prawników zaskoczysz pozytywnie i nie będą ci robić przeszkód.
Zdarza się, że starsi prawnicy nie odbywają spotkań przy aplikantach lub pracownikach kancelarii, chroniąc tajemnicę honorarium. I możesz też tego od swojego szefa wprost nie usłyszeć, ale być może wyczujesz że o to chodzi. W takim przypadku postaw sprawę jasno – kiedy zaczyna się rozmowa z klientem o pieniądzach, ty wychodzisz z konferencyjnej. Możecie ustalić nawet jakiś wspólny sygnał, żebyś nie wprawiał szefa w zakłopotanie.
A po co ci te spotkania? Właśnie po to, by poznać rynek, poznać zachowania ludzi – i klientów i mecenasów, zobaczyć jak wygląda taka rozmowa, w jaki sposób jest prowadzona, jakie są reakcje i wyciągać z tego swoje własne wnioski. Potem też obserwuj, czy ci sami klienci wracają do kancelarii z innymi sprawami. To tez pozwoli ci zorientować się, czy sposób w jaki działa twój szef wobec klientów jest godny powtórzenia czy niekoniecznie.
# 5 Pokazuj się
Wykorzystuj wszystkie okazje do osobistego pokazywania się w miejscach, w których warto, byś został zapamiętany. Targi, konferencje, szkolenia, lokalne inicjatywy – poznawaj tam ludzi, interesuj się nimi. Pytaj, jakie mają doświadczenia z prawnikami. Zapamiętuj ich odpowiedzi. A potem postaraj się zostać w ich świadomości. Nie, nie drukuj sobie wizytówek, rzadko ci się przydadzą. Ale skorzystaj właśnie z mediów społecznościowych – nawet już w trakcie rozmowy, zapraszaj do znajomych albo zostawiaj kontakt do siebie na komunikatorach internetowych.
Pamiętaj jednak, że po to masz dwoje uszu i tylko jedne usta, by więcej słuchać, a mniej mówić. Nie epatuj ludzi tym, że jesteś aplikantem. Potem będziesz musiał głupio tłumaczyć, że to taki jeszcze niedorozwinięty prawnik. Nie obnoś się z tym, co robisz. Bardzo mierzi mnie to u młodych ludzi, kiedy po wpisaniu na listę aplikantów, nagle obrastają w piórka i dostają z tego powodu małpiego rozumu. Nie bądź taki, nie onieśmielaj swoich rozmówców. Zostawiaj tylko po sobie delikatne ślady. Siej ziarno. Ktoś, kogo poznasz, kto trafi do twojego grona znajomych, będzie miał szansę zobaczyć co robisz, jeśli tam będziesz promować swoje działania w związku z budową marki osobistej. Może cię zaskoczyć, kiedy taki kontakt do ciebie wróci, czasem nawet po latach…
Przed tobą piękny czas. Czas aplikacji. Wykorzystaj go dobrze!
A jeśli masz pytania lub chciałbyś się ze mną skonsultować, napisz do mnie!

Jestem mamą dwóch wspaniałych Istot i właścicielką Kancelarii Radców Prawnych Verba Legis, którą, tak jak życie, dzielę od lat z cudownym Człowiekiem.
Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko co dzieje się w życiu, dzieję się po COŚ. W biznesie relacje przedkładam nad inne wartości. Po godzinach trenuję dostrzeganie, że życie toczy się TERAZ.