

W poprzednich częściach serii o empatii pisałam o tym, czym w ogóle jest empatia w kontekście talentów osobistych wg Instytutu Gallupa, jak zmieniło się moje postrzeganie empatii i jak ten „dar” można umiejętnie wykorzystać, prowadząc kancelarię prawną. Jeśli i Ty czujesz, albo już wiesz, że empatia jest jedną z Twoich głównych cech, a przy tym jesteś radcą prawnym lub adwokatem, pewnie już wiesz, że empatia może być zarówno darem, jak i przekleństwem.
Empatyczne zagrożenia
Kiedy pracujesz jako prawnik – adwokat lub radca prawny – pracujesz z ludźmi. I niezależnie od tego, czy twoi klienci to wyłącznie osoby fizyczne, czy też przedsiębiorstwa, firmy, spółki, zawsze będziesz mieć do czynienia z emocjami. W tym kontekście korzystanie z zasobów empatii ma swoje dobre strony, które zdecydowanie można, a nawet trzeba wykorzystywać, prowadząc kancelarię, o czym pisałam tutaj.
Jeśli jednak nie potrafisz oddzielić odczuwania emocji od współczucia, możesz zatonąć w problemach innych osób, zbytnio angażując się emocjonalnie. Zbyt wysoki poziom zaangażowania emocjonalnego w sprawy obsługiwanych klientów to z kolei równia pochyła do wypalenia zawodowego. Nie tylko stresujesz się zwyczajnie, z racji wykonywanego zawodu, ale przeżywasz każdą czynność, każde potknięcie, każdy cios z drugiej strony osobiście i bierzesz do siebie każdą, nawet najbardziej racjonalną argumentację przeciwnika. Utrata dystansu do sprawy niesie za sobą ryzyko braku właściwej reakcji w chwilach zagrożenia. Do tego wszystkiego tracisz wszelką obronę przed klientem, pozwalasz na niezdrowe skrócenie dystansu, odbierasz telefony w czasie prywatnym, a problemy ze sprawą i/lub klientami, przynosisz do domu. Z tej pozycji zwykle do wypalenia zawodowego prowadzą dwie drogi: albo niszczony emocjami innych po kilku, kilkunastu latach mówisz sobie dość i rezygnujesz z własnej kancelarii, uciekając na etat do urzędu lub w ogóle zmieniając branżę. Albo utwardzasz się, zamykasz, odcinasz do tego stopnia, że sprawy klientów przestają Ciebie w ogóle interesować, czynności wykonujesz mechanicznie i widać po Tobie (wierz mi, to widać), że wcale nie masz ochoty pracować w tej sprawie, dla tego klienta i w ogóle dalej tak się męczyć.
Jak twierdzi Dale Carnegie, każdy, ale to absolutnie każdy człowiek kieruje się potrzebą zaspokojenia poczucia własnej ważności. Każdy człowiek chce czuć się ważny, różni ludzie zaspokajają tą potrzebę w różny sposób. Nieokiełznaną empatię, myloną (tak jak ja kiedyś) ze współczuciem i altruizmem, potrafią także wykorzystywać klienci, którzy w danej chwili, w rozmowie z Tobą, w setkach telefonów wykonywanych po kilka razy dziennie, w truciu Ci tyłka o drobiazgi, chcą zaspokoić własną potrzebę bycia ważnym. Sama kilka razy ćwiczyłam spławianie klasycznego „psychoświra” – czyli potencjalnego klienta który nie wie po co przyszedł, ale wie, że cały świat zmówił się przeciwko niemu, i że trzeba pozwać wszystkich, absolutnie wszystkich, poczynając od pani Krystyny, sąsiadki z drugiego piętra w kamiennicy, na prezesie zarządu ogródków działkowych kończąc. Jeśli w porę się nie połapiesz, nie zauważysz kiedy padniesz ofiarą osoby, która będzie do Ciebie wydzwaniać kilka razy w tygodniu pytając co się dzieje w sprawie, co już zrobiłeś, czy możesz jej wysłać pismo, które napisałeś, dlaczego to tak długo trwa, żaląc się, że ona jest w niebezpieczeństwie, że jest psychicznie maltretowana i zniszczona, i ona chce już ten koszmar skończyć, a Ty, nikt inny, możesz jej w tym pomóc. Kiedy nie kontrolujesz swojej własnej empatii, staje się łatwym łupem dla klientów-wampirów energetycznych.
Z czasem zaczniesz odczuwać, że coś jest nie tak. Że rozmowy z klientami lub rozprawy męczą Cię bardziej, niż sobie wyobrażałeś. Że jesteś wypompowany z energii, pełen wątpliwości, lęków, czujesz się pusty w środku i nie starcza Ci już zasobów, aby zrobić coś dla siebie, dla rodziny, aby robić cokolwiek. I to jest ten moment, aby wdrożyć w życie empatyczne zasady bezpieczeństwa i higieny pracy!

Empatyczne BHP
Nabierz zdrowego dystansu do pracy którą wykonujesz. Ok, masz swoją misję, chcesz w jakiś sposób pomagać ludziom. Rób to, ale używaj do tego swojego warsztatu pracy, narzędzi, w jakie wyposażyła Cię wiedza zdobywana przez lata, a nie całej swojej osoby. Pamiętaj, że życie twojego klienta nie jest twoim życiem. Jeśli nie potrafisz/nie chcesz/nie możesz mu pomóc – wyjaśnij to i bez oporów skieruj do innej, właściwej osoby. Jeśli klient nadużywa twojej empatii, wyznacz granice, poinformuj, że w czasie prywatnym nie załatwiasz spraw służbowych i trzymaj się tego.
Jeśli klient zachowuje się w sposób, który jest niezdrowy dla niego lub ludzi wokół niego, działaj szybko i stanowczo. Nawet jeśli rozumiesz jego stany emocjonalne, to nie może usprawiedliwiać niewłaściwego zachowania.
Obserwuj siebie i swój poziom energii. Jeśli czujesz, że spada przez przeciążenie emocjami innych osób, reaguj od razu. Jeśli jesteś w trakcie spotkania z klientem, którego emocje Cię przytłaczają, postaraj się je zakończyć jak najszybciej. Wskaż, że kończy Ci się czas i wyznacz kolejny termin. Czasem to wystarcza, by przerwać energetyczną zapaść, a odłożenie spotkania pozwala na ostudzenie emocji. Kiedy nie możesz sobie pozwolić na totalne wyłączenie w ciągu dnia, spróbuj przynajmniej zrobić krótką przerwę. Zrób cokolwiek, co nie jest bezpośrednio związane z tą sprawą, z tym klientem, z pracą w ogóle.
Pamiętaj o codziennej rutynie, która pomoże ci rozładować stres i nagromadzone napięcie, w związku przejętymi emocjami. Poświęć choć kilkanaście minut na coś, co sprawi, że poczujesz się lepiej. Mi pomaga kilka rzeczy: głośna muza w aucie albo na słuchawkach, głupkowaty film, porządny trening albo czytanie bajek moim dzieciom. Wiem, to trywializmy, które przeczytasz w każdym szmatławcu, ale „na szybko” działają, więc czemu nie? A na dłuższą metę staram się pogłębiać różne techniki mindfullness - trening uważności, medytacje, joga, bycie w tu i teraz.
Czasem, kiedy zbytnio przeżywam jakąś sytuację z klientem, zadają sobie kluczowe pytania: jaki wpływ na moje życie ma ta osoba, ta sprawa? Co się stanie w moim życiu jeśli …? Czy zmiana w życiu tej osoby wpłynie na moje życie? Zwykle taki zestaw pytań pozwala mi zająć racjonalne stanowisko i bezpiecznie zdystansować się istniejącej sytuacji. Uświadamiam sobie wtedy, że emocje, które odczytywałam, nie były moimi emocjami. Że nawet jeśli rozumiem tą osobę, nie muszę się z nią zgadzać i nie musi mi być jej żal. Tłumaczę wówczas sobie, że moim zadaniem jest zidentyfikować problem, potrzebę i znaleźć rozwiązanie, a nie rozdawać pocieszenie. Mogę słuchać uważnie, mogę szczerze dążyć do pomocy tej osobie, ale nadal jej życie to jej życie, a moje to moje.
I ostatnia ważna rada: Nie obawiaj się, że klient zrezygnuje. Zrobi miejsce dla kogoś, z kim będziesz w stanie pracować na uczciwych warunkach.
Pamiętaj, jeśli chcesz się ze mną podzielić swoją historią, o coś zapytać lub zwyczajnie porozmawiać przy kawie, napisz do mnie: kontakt@allforlex.pl
Spodobał Ci się ten artykuł? Udostępnij go na swoich social mediach. Dzięki!

Jestem mamą dwóch wspaniałych Istot i właścicielką Kancelarii Radców Prawnych Verba Legis, którą, tak jak życie, dzielę od lat z cudownym Człowiekiem.
Nie wierzę w przypadki. Ufam, że wszystko co dzieje się w życiu, dzieję się po COŚ. W biznesie relacje przedkładam nad inne wartości. Po godzinach trenuję dostrzeganie, że życie toczy się TERAZ.